Brak obiektów spełniających kryteria.

Brak obiektów spełniających kryteria.
Spot w Karwi nie jest przeznaczony dla nowicjuszy w temacie prucia tafli wody nad desce z żaglem. Windsurferowi wyjadacze określają go jako dość trudny, wymagający już umiejętności i doświadczenia. Te można nabyć np. nad Jeziorem Żarnowieckim. W samej Karwi może brakuje dużej bazy ze sprzętem i instruktorami, ale szkółki często organizują tu wyjazdowe zajęcia.
Ponadczasowo popularne hobby i uniwersalny sposób na relaks, dostępny dla osób w każdym wieku. W regionie Karwi, Dębek i innych pobliskich miejscowości w dobrych łowiskach można przebierać jak w rogu obfitości - od (nad)morskich, przez rzeczne po jeziora, jak Żarnowieckie. Złapać tu można szczupaki, okonie, sumy, płocie, dorsze, leszcze, karasie i wiele innych.
Taka plaża w naszym kraju to rzadkość. Piękny, drobny i miękki piasek na czystej plaży i w niezwykłym otoczeniu, to istny skarb.W oddali, na wschodzie widać wysoki klif Jastrzębiej Góry i Przylądka...
Jedno z moich dzieci lubi narty a drugie wręcz przeciwnie. Dlatego można zawsze się pokusić o zwykłe sanki :) Poza tym w górskich miejscowościach w ferie zawsze jest co robić :)
Jeśli dzieci nie lubią nart, nie trzeba ich do niczego zmuszać - można znaleźć całą masę innych atrakcji :) w hotelach przecież często są organizowane zabawy z animatorkami (a przynajmniej w beskidzkim klimku tak mieliśmy),poza tym jakieś spacery, aquapark czy zwykłe wygłupy na świeżym powietrzu :) Brak szusowania po stoku nie musi się równać od razu z nudą
Niby rodzinny wyjazd na ferie zimowe to rzeczywiście bardzo dobry pomysł na wypoczynek i wspólną zabawę. Sprawa się robi bardziej skomplikowana, kiedy choć jedna osoba - czy to rodzic, czy też jedno z dzieci - jest wybitnym antytalentem narciarskim i nie ma najmniejszej ochoty wychodzić na stok. Przecież nie będzie przesiadywać cały dzień (czy tam 3, 4, 6 godzin) pod wyciągiem i lepić bałwany. Wtedy cała ta rodzinność gdzieś się ulatnia.
Ja lubię tą ciszę i spokój poza sezonem dlatego zazwyczaj właśnie wtedy jeździmy na urlop. Jeszcze się nie zdarzyło żebyśmy wrócili po takim wyjeździe niezadowoleni, syn szczególnie ;)
Niby zgadzam się z artykułem, ale tak jakoś nie do końca. Chodzi mi o kwestię wychodzenia na szlaki w górach poza sezonem. Że mniej ludzi na trasach, dziecko nie zgubi się w tłumie jak pobiegnie za czymś w las - pewnie, rozumiem. Tyle że na samych szlakach bywa o wiele niebezpieczniej. Przede wszystkim mokro, na wilgotnych i zamszonych kamieniach o wywrotkę nietrudno. I jeśli skończy się tylko na płaczu, to można mówić o dużym szczęściu!